Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Krwawy sad Torynski 16 LIPCA 1724 r ....
W lipcu 2019 r wypada 295. rocznica wydarzenia, ktore do historii przeszlo pod nazwa Thorner Blutgericht (krwawy sad torunski) i mialo ogromne znaczenie dla panstw sasiadujacych z I Rzeczpospolita.
Ogolnym tlem konfliktu byla rosnaca na terenach Rzeczypospolitej nietolerancja religijna, nakladajaca sie na specyficzna strukture spoleczna Torunia, ktory w katolicko-szlacheckiej Polsce stanowil osrodek zamoznego, protestanckiego mieszczanstwa pochodzenia niemieckiego. Dominujaca pozycja katolicyzmu jako religii panstwowej, pogarszajaca sie sytuacja gospodarcza miasta, jak i bezposrednie prowokacyjne gesty obu stron znalazly tu swoje gwaltowne ujscie.
Zdarzenie poczatkujace tumult torunski to procesja wokol kosciola sw. Jakuba, a takze na terenie przyleglego cmentarza w niedzielne popoludnie dnia 16 lipca 1724 roku. Byla ona bardzo uroczysta, gdyz tego wlasnie dnia przypadalo swieto Matki Boskiej Szkaplerznej. Procesji wokolo kosciola sw. Jakuba przypatrywala sie grupa ewangelickich uczniow torunskiego gimnazjum akademickiego. Mieli oni na glowach czapki, a takze nie przyklekneli na kolana. Oburzony taka postawa podszedl do nich Stanislaw Lisiecki - uczen Kolegium Jezuickiego i stanowczo zazadal zdjecia czapek przed Najswietszym Sakramentem, a takze zmuszal do przyklekniecia. Doszlo do sporu i wymiany ciosow.
Poznym popoludniem, tego samego dnia, Lisiecki wychodzac z kosciola sw. Jakuba, znow natknal sie na tych samych ludzi. Znowu doszlo do bojki. Interweniowac probowal mieszczanin luteranski Dawid Heyder. Doszlo do wiekszej bijatyki, poniewaz pomocy katolikowi udzielili jego koledzy. Przerwalo ja przybycie milicji miejskiej i aresztowanie Lisieckiego na rozkaz burmistrza Johanna Gottfrieda Rosnera, jako sprawcy awantury, az do wyjasnienia sprawy.
Juz nastepnego dnia nastapila ostra reakcja, uczniowie jezuiccy zaczeli sie stanowczo domagac zwolnienia kolegi z aresztu. Interweniowali u burgrabiego i prezydenta, jednak nic nie wskorali. Natkneli sie na Heydera i porwali sie do szabel. Milicja miejska powstrzymala rozlew krwi i aresztowala jednego z uczniow, co doprowadzilo do wscieklosci reszte. Poniewaz interwencja u wladz i proszenie o uwolnienie wiezionych nic nie daly, postanowili wziac zakladnika.
Wieczorem porwali przypadkowo przechodzacego Jana (Jakuba) Nagornego - ucznia Gimnazjum Akademickiego i zawlekli go do swego Kolegium. Tym zdarzeniem zmienili decyzje prezydenta, ktory juz mial wypuscic ich kolege. Wiadomosc o tym rozeszla sie poczta pantoflowa i wieczorem pod kolegium jezuickim zgromadzil sie tlum zadajacy uwolnienia zakladnika. Studenci natomiast razem z rektorem, Kazimierzem Czyzewskim, domagali sie z kolei wypuszczenia swoich kolegow.
Przed gmachem doszlo do starc pomiedzy ewangelikami i studentami-katolikami na kamienie. Prezydent widzac, co sie dzieje wprowadzil do akcji milicje miejska, a takze straz obywatelska z kwartalu starotorunskiego. Na jego polecenie zamknieto rowniez bramy miejskie znajdujace sie w poblizu budynku. Mialo to zapobiec przyjsciu na pomoc jezuitom katolikow z przedmiesc. Probowano otoczyc Kolegium, jednak z racji ciaglego zagrozenia straz obywatelska zgromadzila sie naprzeciw budynku na ul. Laziennej. Dopiero przybyla milicja miejska stanela w pewnej odleglosci od Kolegium, na ul. Rabianskiej i oddala podwojna salwe w powietrze. Odnioslo to czasowy skutek.
Do jezuitow wszedl sekretarz Rady - Jan Wedemeyer i zazadal wypuszczenia Nagornego. Zakonnik gotow byl wypuscic wieznia w zamian za wypuszczenie ucznia z aresztu. Sekretarz udal sie do ratusza, gdzie wraz z prezydentem w obliczu napietej sytuacji podjeli decyzje o wypuszczeniu studenta. Wrocil on z ta wiadomoscia do Kolegium Jezuickiego (wciaz otoczonego przez tlum), gdy tylko zakonnicy dowiedzieli sie o decyzji uwolnili zakladnika i wypuscili go z budynku razem z sekretarzem.
Wobec takiego obrotu sprawy myslano, ze incydent torunski skonczy sie na tym etapie i wycofano wojska milicji miejskiej. Jednak w chwile po odejsciu wojsk tlum obiegla plotka o podobno przetrzymywanym jeszcze kolejnym uczniu ewangelickim. Rozjuszony tlum rzucil sie na budynek. Wylamal drzwi, wdarl sie do srodka i zaczal niszczyc lawki, stoly, okna, drzwi i kaflowe piece, a nawet oltarz w kaplicy Najswietszej Marii Panny. Zniszczono wowczas biblioteke kolegium, sprofanowano obrazy i kaplice, a takze pobito kilku jezuitow. Przedmioty kultu wyrzucono na zewnatrz i podpalono, wedlug jezuitow wsrod podpalonych rzeczy znalazl sie takze obraz Marii Panny.
Wedle owczesnych przepisow stosowanych w Polsce w tym czasie, takie czyny uznawane byly za zbrodnie przeciwko religii. W tym momencie do akcji wkroczyl garnizon Gwardii Koronnej dowodzony przez kapitana Wattera. Wkroczyl on na teren kolegium i zaczal usuwac luteranow z budynku. Jednak jego zolnierze nie opanowali sytuacji. Ludzie nadal byli zgromadzeni przy Kolegium i gotowi wkroczyc ponownie. W tej sytuacji przybyl sam prezydent i obejrzal wnetrza budynku zareczajac wszystkim, ze zaden uczen ewangelicki nie jest w nim przetrzymywany. To dopiero usatysfakcjonowalo zebranych: mieszczanie rozeszli sie, a napiecie zostalo po czesci rozladowane.
Postawa wladz wobec od dawna zaczepiajacych i zarozumialych studentow jezuickich, a takze calego incydentu byla taka, jaka w tamtych czasach stosowano - ostrozna i niezbyt zdecydowana. Ksieza jezuici posadzali nawet prezydenta o celowe rozniesienie plotki wsrod tlumu, ze w Kolegium przetrzymywany jest uczen ewangelicki. 17 lipca srodki, jakie podjeto w celu zalagodzenia wydarzen byly spoznione i zbyt male, aby cokolwiek powstrzymac. Prezydent albo postapil tak, jak uwazal to za sluszne albo nie zainterweniowal z innych powodow. Byly podejrzenia nawet, ze mial nadzieje, ze incydent skloni ksiezy do ostroznosci, a takze ograniczania pretensji wyznaniowych.
Jakub Rubinkowski, poczmistrz torunski, doradzal takie rozwiazanie: Rada przeprowadzi szybkie i energiczne sledztwo, surowo ukarze sprawcow, a takze ustali wysokosc odszkodowania dla kolegium. Mimo tego prezydent i inni nie byli sklonni do takiego rozwiazania. Mysleli, ze wydarzenie zostanie potraktowane analogicznie, jak setki innych podobnych spraw. Podjeto przesluchania swiadkow, jednak bez zadnych rezultatow. Czlonkowie Rady postanowili jak najbardziej odwlekac rozpatrzenie sprawy, nie wiedzieli jednak, jaka jest powaga calej sytuacji. Wplywowi jezuici rozpoczeli w kraju akcje informacyjna zakrojona na szeroka skale. Wiadomosci o zbezczeszczeniu kaplicy przez luteranow, napasci, a takze spaleniu przedmiotow kultu silnie oddzialaly na masy szlacheckie. Poza tym rozpoczeta juz zostala kampania sejmikowa przed sejmem i w wiekszosci sejmikow postanowieniem bylo zadanie ukarania sprawcow oraz inspiratorow tumultu.
August II oraz dwor, majac na uwadze mozliwosc pozyskania sobie wielu glosow szlachty, postanowili wykorzystac to zdarzenie. Krol liczyl na to, ze torunskie rozruchy stana sie glownym tematem sejmu i pozwoli skupic poslow wokol dworu, wiec zdecydowal postepowac ze sprawcami tumultu z cala surowoscia prawa. Wyslano do Torunia dwie kompanie Gwardii Koronnej dowodzone przez majora Jakuba d'Argelles, ktory rownoczesnie stal sie komendantem garnizonu torunskiego. Natomiast dotychczasowy komendant - kapitan Watter zostal zatrzymany az do wyjasnienia jego postepowania w czasie incydentu.
11 sierpnia 1724 roku przed sadem asesorskim w Warszawie odbyla sie pierwsza rozprawa. Po stronie Torunia wystepowal nowy, mlody sekretarz Rady, Christian Klosmann. Jednak z powodu rozbieznosci opisu obu stron wydarzen z dnia 16-17 lipca sad powolal komisje, ktora na miejscu przeprowadzilaby sledztwo i przedstawila jego wyniki asesorii. W sklad komisji weszli kandydaci proponowani przez Rade Torunia jak i jezuitow: wojewoda chelminski Jakub Rybinski, podkomorzy malborski Jerzy Kczewski, sedzia ziemski malborski Michal Stolinski, biskup kujawski Krzysztof Szembek, wojewoda mazowiecki Stanislaw Chomentowski, podkomorzy koronny Jerzy Lubomirski, kasztelan chelminski Piotr Jan Czapski, kasztelan gnieznienski Adam Poninski, kasztelan brzeski kujawski Andrzej Dabski, regent koronny Jakub Dunin i oficjal gdanski Dominik Sienienski.
Ogolem komisja liczyla 20 osob, wylacznie katolikow; swoja dzialalnosc zaczela 16 wrzesnia 1724 roku. Prezesem zostal biskup kujawski Krzysztof Szembek. Lubomirski przyprowadzil kilkuset dragonow ze swego regimentu. Do Torunia wkroczyly takze 4 kompanie z innych regimentow, jednak na skutek skargi Rady na kosztownosc utrzymania tak wielkiego wojska zostaly one wycofane.
Sledztwo trwalo do 13 pazdziernika, poniewaz polegalo na przesluchaniu swiadkow. Na podstawie ich zeznan postawiono zarzuty zniszczenia mienia i napadu na Kolegium az 67 osobom, ktore w roznym stopniu byly w to zamieszane. Nakazano przetrzymywac skazanych w areszcie az do chwili wydania wyroku przez sad asesorski. Do niego wlasnie rada zlozyla natychmiast apelacje od postanowien komisji. Powodem apelacji mialo byc nieprzesluchanie przez komisje swiadkow proponowanych przez nia. Przemilczano jednak fakt, ze zostali oni zgloszeni po terminie. Oprocz tego rada zlozyla w sadzie protest, w ktorym sugerowano, ze jezuici wywieraja presje na swiadkow, a takze preparuja ich zeznania. Jednak najwiekszym byl zarzut o stronniczosc komisji. Nie znalazl sie on w ksiegach lawniczych z Warszawy, dopiero odnalazl sie w ksiegach z Gdanska, ostrzezono jednak torunian, ze protest ten raczej nie pomoze w rozwiazaniu sprawy.
W Warszawie zaczal sie 2 pazdziernika 1724 roku sejm, na ktorym sprawa tumultu torunskiego zdominowala inne i stala sie jednym z glownych tematow. Poslowie sformulowali postulaty przykladnego ukarania winnych, rownouprawnienia w Toruniu mieszczan katolickich z ewangelickimi, a takze przekazania bernardynom kosciola Najswietszej Marii Panny uzywanego dotad przez ewangelikow. Wyrazono takze zgode na odbycie sie sprawy w asesorii. Sejm zamykajac obrady 13 listopada podjal uchwale zobowiazujaca hetmanow do wyslania do Torunia wojsk koronnych w celu wykonania dekretu sadu.
Sad w skladzie poszerzonym o nadzwyczajnych asesorow mianowanych sposrod poslow mial rozpoczac rozpatrywanie sprawy 26 pazdziernika 1724 r. Rada pomimo ostrzezen o coraz bardziej niepomyslnej sytuacji w Warszawie wyraznie lekcewazyla sobie sprawe. Z Torunia wyslano specjalna deputacje, ktora miala w stolicy bronic interesow miasta. W sklad jej wchodzili lawnik Karol Augustin oraz wywodzacy sie z Trzeciego Ordynku Andrzej Kircheisen i Jakub Gemeier. Reprezentanci, przeczuwajac tragiczny final sprawy, oskarzyli Rade takze o to, ze zaden z jej czlonkow nie wszedl w sklad tej oto deputacji. Wtedy wyslano dodatkowo rajce Jana Hauensteina. Jednak zaden z nich nie mial dostatecznego obycia w dworze i nie dysponowali oni szerokimi znajomosciami pozwalajacymi na ulagodzenie calej sytuacji.
Rozprawa w sadzie asesorskim ciagnela sie od 26 pazdziernika do 16 listopada 1724 roku. Obradom przewodniczyl kanclerz wielki koronny Jan Szembek. Oskarzyciele ze strony jezuickiej zadali kary smierci dla wszystkich winnych uczestnikow tumultu, a takze czlonkow Rady (mialo to byc ukaranie za niepodjecie stosownych dzialan w obliczu tumultu). Majatek ich mial zostac skonfiskowany. Zadali oni rowniez odebrania Gimnazjum, drukarni i kosciolow ewangelikom, a takze, aby wszystkie urzedy byly sprawowane tylko i wylacznie przez katolikow. 16 listopada 1724 zapadl wyrok w sadzie asesorskim skazywal na smierc prezydenta Roesnera, burmistrza Jakuba Henryka Zernekego oraz 12 innych osob uznanych za bezposrednich uczestnikow zajsc. Wszyscy z nich byli protestantami. Ponad 40 torunian skazano na kare wiezienia, z ktorych najdluzsza wynosila poltora roku, natomiast kilku mieszczan na grzywny w wysokosci po kilkaset zlotych polskich. Wtraceni do wiezienia utracili takze swoje funkcje. Dwoch pastorow torunskich, posadzanych przez jezuitow o podsycanie napiec, skazano na banicje. Zobowiazano takze torunskich luteran do wyplacenia odszkodowania ksiezom (wynosilo ono ponad 69 tys. zlotych polskich) oraz do wzniesienia posagu NMP w poblizu Kolegium Jezuickiego. Polecono rowniez przeniesc protestanckie Gimnazjum Akademickie poza obreb murow miasta. Sad takze postanowil, aby odtad polowa czlonkow wladz miejskich byla katolikami. Zwrocil rowniez bernardynom kosciol NMP i byly klasztor Franciszkanow w Toruniu.
Zaden z delegatow torunskich nie byl przy ogloszeniu wyroku, gdyz zostali oni wczesniej poinformowani o surowosci wyroku. Informacja dotarla do miasta wieczorem 18 listopada. Nastepnego dnia wiceprezydent Jakub Zerneke odczytal na ratuszu tekst wyroku, to spowodowalo niezwykla panike i przerazenie w miescie. W koncu Torun byl jednym z wiekszych miast pruskich i dotychczas rzadzil sie w swoich sprawach wewnetrznych samodzielnie. Tymczasem dwor, ktory wczesniej tolerowal takie wydarzenia, nagle sprobowal wyeliminowac niezaleznosc i autonomicznosc Prus Krolewskich od panstwa. Do wszystkich w koncu dotarlo, jak wielkie beda skutki biernosci Rady. Po odczytaniu decyzji sadu asesorskiego tak naprawde nie wiedziano, co zrobic. Przeliczono sie z nadziejami, ale wyslano apelacje do stolicy, a jej suplike do krola. Spodziewano sie, ze wladca skorzysta z prawa laski, albo tez pomoga miastu panstwa protestanckie. W Prusach powstal nawet plan zbrojnej interwencji, ktora miala przyjsc na pomoc przesladowanym ewangelikom i zajac Torun.
Ani laska krola ani interwencja panstw protestanckich nie doszly do skutku. August II powolal sie na uchwale nakazujaca natychmiastowa egzekucje wyroku, jednak tak naprawde chcial wykazac, ze pomimo slabosci Rzeczpospolita potrafi wyegzekwowac prawo ustanowione. W Toruniu juz 19 listopada zatrzymano w areszcie domowym prezydenta i wiceprezydenta, pomimo tego, ze zostali oni uprzedzeni wczesniej. Pomimo mozliwosci ucieczki obaj zdecydowali sie zostac liczac na ulaskawienie. 5 grudnia publicznie odczytano dekret sadu, a 7 bm., zaraz po zaprzysiezeniu jezuitow nastapilo wykonanie wyroku. O 5 rano tego dnia na dziedzincu ratusza scieto prezydenta Jana Gotfryda Roesnera, a trzy godziny pozniej jeszcze dziewiecioro skazanych. Dwie osoby uratowaly sie od rzezi - jednej nie udalo sie znalezc, natomiast druga uciekla. Co dziwne zawieszono wykonanie wyroku w przypadku wiceprezydenta Zernekego, prawdopodobnie dlatego ze byl znany, szanowany i wielu szlachcicow wstawialo sie za nim u wladz. (Jakub Henryk Zerneke byl wybitna torunska postacia, autorem kroniki Torunia, szanowana tak, ze zamykano ulice Zeglarska i moszczono ja sloma, by halas nie przeszkadzal mu w pracy, wiec nic w tym dziwnego, ze uniknal kary, zwlaszcza, ze wstawili sie za nim jezuici torunscy). Wojewoda chelminski Jakub Rybinski wyslal do Warszawy prosbe o ulaskawienie, ktora zostala wysluchana. Po wykonaniu dekretu przystapiono do czynnosci majacych na celu wcielenie w zycie pozostalych postanowien. 7 grudnia przejeto z rak ewangelikow kosciol Najswietszej Marii Panny, ktora w nastepnym dniu poswiecil biskup, a bernardyni odprawili pierwsza msze. Nastepnie 13 grudnia odbyly sie wybory uzupelniajace do Rady i Lawy na miejsca majace przypasc katolikom. Ksieza jezuiccy zrezygnowali z czesci przyznanego im odszkodowania, a komisja skonczyla swoja prace 18 grudnia. Wyrok byl niewatpliwie jednostronny i niewspolmiernie surowy, choc mial pewne analogie w wyrokach wykonywanych w Europie w wypadkach tumultu.
Na podstawie opisanych wydarzen, powstala piesn, zamieszczona w wyborze Polskiej Piesni Ludowej. Na samym poczatku i koncu sa zamieszczone apostrofy do Boga i Maryi, aby potlumili heretykow, a katolikom dali zwyciestwo.
Konsekwencje i znaczenie tumultu torunskiego:
Konsekwencjami tumultu torunskiego byly:
- proba wyrownania praw katolikow i protestantow;
- zyskanie przez wydarzenia torunskie rangi miedzynarodowej;
- wykorzystanie sytuacji przez Augusta II Mocnego jako pretekst do reform, a takze przy polityce wewnetrznej i zewnetrznej;
- ostra reakcja Prus i Anglii oraz Rosji, a takze niezrealizowane plany inwazji w celu pomocy protestantom.
Posrednia konsekwencja tumultu bylo powstanie Rady Ewangelickiej skupiajacej wszystkich protestantow o wazniejszym statusie. Poczatkowo miala ona zajmowac sie jedynie sprawami wyznaniowymi i szkolnictwa ludnosci protestanckiej. Jednak stosunkowo szybko rozszerzala swoje uprawnienia tak, ze stala sie rzeczywista wladza administracyjna w miescie.
Jednostronny i okrutny wyrok sprawil, ze sprawa odbila sie szerokim echem poza granicami kraju, podnoszona w szczegolnosci przez takie niekatolickie i nieprzychylne Rzeczypospolitej kraje jak Prusy czy Rosja. Wykorzystaly go one do antypolskiej kampanii, oskarzajac Rzeczpospolita o nietolerancje. Warto zauwazyc, ze w rzeczonych panstwach nietolerancja religijna byla podstawa ustroju, a car Piotr I Romanow osobiscie mordowal odstepcow od prawoslawia. Wydarzenie stanowilo jednak kolejny sygnal zmierzchu epoki tolerancji religijnej na terenie Rzeczypospolitej. Wiele znanych osobistosci bylo zbulwersowanych surowa kara w procesie, sprzeczna z idealami rodzacego sie Oswiecenia.
Tumult torunski rozgniewal protestanckich wladcow Prus i Anglii. August II Mocny, nie bronil oskarzonych protestantow przed kara, by przypodobac sie szlachcie katolickiej, lecz za granica zostalo to bardzo zle odebrane. Krolestwo Prus i Wielka Brytania zastanawialy sie nad wyslaniem wojsk do Polski by bronic sprawy protestanckiej. Z remonstracjami przybyl w 1724 do Augusta II posel brytyjski Edward Finch.
Tragedia z 1724 roku trwale zapisala sie w pamieci zbiorowej niemieckich protestantow. Otto von Bismarck nawiazywal do tego symbolicznego wydarzenia, uzasadniajac swoja niechec wobec Kosciola katolickiego (realizowana w ramach Kulturkampfu).
autor Kamil Basinski
Literatura:
1.St. Salmonowicz, O torunskim tumulcie z roku 1724, Odrodzenie i Reformacja w Polsce, t. 28:1983, s. 161-185.
2. St. Kujot, Sprawa torunska z 1724 roku, Rocznik TPNP, tom 20, 1894.
3. J. Burdowicz-Nowicki, Polityka Piotra I w zwiazku ze sprawa torunska 1724 r. [w:] W cieniu wojen i rozbiorow. Studia z dziejow Rzeczypospolitej w XVIII i poczatkow XIX wieku, Warszawa 2014, s. 77-103.
Ps :
"Wielki boj" ksiazka Ellen G W ... jest bezsprzecznie jednym z najwiekszych bestsellerow swiatowej literatury religijnej.
Offline
Strony: 1
[ Wygenerowano w 0.010 sekund, wykonano 8 zapytań - Pamięć użyta: 595.55 kB (Maksimum: 717.15 kB) ]